Posty: 1374
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 13:10
Lokalizacja: Kraków
Re: Język o (s)prawach zwierząt
W kolejnej edycji akcji "Gęsina na świętego Marcina" kołudzka gęś trafi na stoły nie tylko w regionie, ale też w Krakowie, Warszawie i Trójmieście. Dzięki telefonicznym zamówieniom
Dlaczego gęsina? Bo jest zdrowa i smaczna. Dlaczego za jej promocję zabrał się rok temu Urząd Marszałkowski? Bo to w naszym regionie, a konkretnie w Instytucie Zootechniki w Kołudzie Wielkiej (powiat inowrocławski), będącym czołową placówką naukowo-badawczą w Polsce, wyhodowano prawdziwą gwiazdę: mieszańca W31, czyli gęś białą kołudzką.
Po pierwsze, to jedyny gatunek drobiu rdzennie polski. Jedzone przez nas masowo kurczęta i indyki (z wyjątkiem zielononóżki kuropatwianej) to towar zagraniczny. Co innego W31, nad którą naukowcy zaczęli pracować w 1962 r. Efektem ich badań jest ptak wyjątkowo odporny na choroby, hodowany tylko na naturalnych paszach. Ma dobre przyrosty, co oznacza, że to, co zjada, idzie w tkankę mięśniową. To z kolei powoduje, że daje doskonałe mięso, pierze i puch.
Gęś z Kołudy z miejsca podbiła podniebienia smakoszy w Niemczech. Prawie wszystko,co wyhodujemy, idzie za granicę.
Kiedyś gęsina często gościła na naszych stołach, ale lata temu odeszliśmy od jej spożywania. Urząd Marszałkowski postanowił to zmienić. I wymyślił, że wylansuje gęś na tradycyjną potrawę jedzoną w polskich domach 11 listopada, czyli w Święto Niepodległości.
Pomysł się spodobał, ale po ubiegłorocznej edycji wiele osób miało problem: skąd wziąć gęsinę, której próżno szukać w hipermarketach i u rzeźników. Dlatego w tym roku urząd postanowił wprowadzić kołudzką gwiazdę na rynek. Stąd projekt "Gęś na telefon". Samorząd województwa kupił od instytutu gęsi (będzie z nich w sumie kilka ton mięsa), a następnie nawiązał współpracę z firmą, która zajmie się jej dystrybucją.
Ciała konsumowanych zwierząt są nazywane albo "mięsem" albo wołowiną/cielęciną/baraniną albo nazwą gatunkową w liczbie pojedynczej. "Gęś" na naszych stołach, "kura" na obiad, "indyk" na Święto Dziękczynienia, "karp" na wigilijnym stole. Liczba pojedyncza przykrywa czy też ukrywa a może po prostu ignoruje faktyczne jednostki masowo zabijane w celu zapewnienia stałego zrzutu kolejnych kilogramów produktu na stoły konsumentów. Liczba pojedyncza ma tu charakter de facto niepoliczalny, bo i po co liczyć zwierzęta, z których życiem nikt się nie liczy?
Co więcej, "gęś kłobudzka", zwana inaczej "mieszańcem W31" powinna być w całej swej niepoliczalności wdzięczna tak naukowcom pracującym w pocie czoła nad jej genotypem błyskawicznie obrastającym pyszną tkanką mięśniową jak również marszałkowi, który niezmordowanie lansuje ją w województwie i wprowadza jako gwiazdę na salony, pardon, na stoły. Wielogłowa gęś kłobudzka z pewnością mdleje z zachwytu w oczekiwaniu na ciepłe przyjęcie w piekarnikach i bogate nadzienie na Święto Dziękczynienia.