Prawa zwierząt vs. prawodawstwo dotyczące zwierząt
Jak czytamy w komunikacie Klubu Gaja, jego szef Jacek Bożek 'odebrał w Warszawie odznakę honorową Ministra Środowiska - "Za Zasługi dla Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej"'. Jacek, pewnie Ci się należy ta odznaka za działania na polu ekologii, więc Ci gratuluję. Nie rozumiem tylko dlaczego Twoje stowarzyszenie notorycznie zapewnia opinię publiczną, że zajmujecie się prawami zwierząt. Piszecie (i mówicie):
"Klub Gaja jest jedną z wiodących, niezależnych organizacji społecznych zajmujących się ochroną środowiska i prawami zwierząt w Polsce".
Jeśli czymś nazewniczo podobnym się zajmujecie, to nie są to prawa zwierząt, a prawodawstwo dotyczące zwierząt, a to w naszych realiach zasadnicza różnica. Jak ktoś ma bujną wyobraźnię, to może sobie wyobrazić, że podstawowe prawa zwierząt, takie jak prawo do życia, wolności, nietykalności i niebycia rzeczą, mogłyby być w hipotetycznym społeczeństwie wegan i przeciwników szowinizmu gatunkowego wpisane do odpowiednich ustaw. Wtedy prawodawstwo dotyczące zwierząt i prawa zwierząt można by traktować niemal wymiennie. Teraz jednak polskie prawodawstwo, z Ustawą o ochronie zwierząt na czele, zaledwie reguluje eksploatację zwierząt i odbieranie im podstawowych praw. Ustanowienie przez was 22 maja "Dniem praw zwierząt", jak sami piszecie "dla upamiętnienia uchwalenia ustawy o ochronie zwierząt" słusznie sugeruje, że chodzi wam o prawodawstwo, więc nazwijcie ten dzień "Dniem ustawy o ochronie zwierząt". Będzie to od biedy do przyjęcia, jeśli oczywiście przymkniemy oko na nadużycie słowa "ochrona" w tytule tej ustawy. Albo ochrona albo przyzwolenie na więzienie, zadawanie cierpienia i rzeź zwierząt.
O ile wiem, Klub Gaja nie sprzeciwia się wykorzystaniu zwierząt przez człowieka i nie promuje weganizmu, a więc NIE MA nic wspólnego z prawami zwierząt rozumianymi w nowoczesny sposób. Odsyłam do Gary'ego Francione lub Toma Regana. Piszecie:
"Misją Klubu Gaja jest ochrona naszej planety Ziemi oraz zachowanie środowiska naturalnego i różnorodności biologicznej dla nas i dla przyszłych pokoleń".
OK, i wypełniajcie tę swoją misję, która jest inna i czasem sprzeczna z tą, do której są przekonani przeciwnicy szowinizmu gatunkowego, abolicjoniści, weganie itd.
"Klub Gaja jest jedną z wiodących, niezależnych organizacji społecznych zajmujących się ochroną środowiska i prawami zwierząt w Polsce".
Jeśli czymś nazewniczo podobnym się zajmujecie, to nie są to prawa zwierząt, a prawodawstwo dotyczące zwierząt, a to w naszych realiach zasadnicza różnica. Jak ktoś ma bujną wyobraźnię, to może sobie wyobrazić, że podstawowe prawa zwierząt, takie jak prawo do życia, wolności, nietykalności i niebycia rzeczą, mogłyby być w hipotetycznym społeczeństwie wegan i przeciwników szowinizmu gatunkowego wpisane do odpowiednich ustaw. Wtedy prawodawstwo dotyczące zwierząt i prawa zwierząt można by traktować niemal wymiennie. Teraz jednak polskie prawodawstwo, z Ustawą o ochronie zwierząt na czele, zaledwie reguluje eksploatację zwierząt i odbieranie im podstawowych praw. Ustanowienie przez was 22 maja "Dniem praw zwierząt", jak sami piszecie "dla upamiętnienia uchwalenia ustawy o ochronie zwierząt" słusznie sugeruje, że chodzi wam o prawodawstwo, więc nazwijcie ten dzień "Dniem ustawy o ochronie zwierząt". Będzie to od biedy do przyjęcia, jeśli oczywiście przymkniemy oko na nadużycie słowa "ochrona" w tytule tej ustawy. Albo ochrona albo przyzwolenie na więzienie, zadawanie cierpienia i rzeź zwierząt.
O ile wiem, Klub Gaja nie sprzeciwia się wykorzystaniu zwierząt przez człowieka i nie promuje weganizmu, a więc NIE MA nic wspólnego z prawami zwierząt rozumianymi w nowoczesny sposób. Odsyłam do Gary'ego Francione lub Toma Regana. Piszecie:
"Misją Klubu Gaja jest ochrona naszej planety Ziemi oraz zachowanie środowiska naturalnego i różnorodności biologicznej dla nas i dla przyszłych pokoleń".
OK, i wypełniajcie tę swoją misję, która jest inna i czasem sprzeczna z tą, do której są przekonani przeciwnicy szowinizmu gatunkowego, abolicjoniści, weganie itd.