Jak najdalej od rzeźni?
- "Choć 13 proc. Polaków nie chce pracować w ubojni zwierząt, te na brak chętnych nie narzekają. – Dwa lata temu nie mogłem znaleźć rzeźników, teraz nie mam z tym problemu – mówi Waldemar Kocoń, który prowadzi rzeźnię w Milówce na Śląsku. – Zakład jest zautomatyzowany, praca nie jest ciężka. Trzeba tylko umieć płatać nożem".
13 proc. nie chce pracować w rzeźni. Dużo, mało? Większą niechęć wzbudza tylko kontakt ze zwłokami ludzkimi. Nie wiem jak te dane interpretować. Można w ten sposób: kontakt ze śmiercią zwierząt, zadawanie jej własnymi rękami, większość chce odsunąć od siebie niemal tak bardzo jak widok pokiereszowanych zwłok ludzkich. Czyli bardzo. To truizm, że ludzie wolą wynajmować osoby, które dla nich zabijają i patroszą zwierzęta. Może więc jednak pokazywanie drastycznych scen zabijania, filmów, zdjęć, przybliżanie ludzi do śmierci zwierząt, poskutkuje znalezieniem przez część większą niż dziś część ludzi innego sposobu uniknięcia "nieprzyjemności"? Jakiego? No rezygnację z wynajmowania rzeźników, rezygnację z mięsa, a później mleka i jajek (jak już pękną te blokady, które blokują uzmysłowienie sobie, że ich pozyskiwanie kończy się również śmiercią zwierząt w rzeźni)...
Przeczytajcie również "Jakich zawodów Polacy nie chcieliby nigdy wykonywać?" na wp.pl.