
Posty: 1374
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 13:10
Lokalizacja: Kraków
handel dobry, handel zły?
Jak w gruncie rzeczy iluzoryczny jest to podział można się przekonać analizując chociażby listę dolegliwości i chorób towarzyszących zwierzętom właśnie z powodu czystości rasy, o którą tak dbają hodowcy "z prawdziwego zdarzenia". Selekcja pod kątem wyglądu musi mieć swoje konsekwencje. Są często bezpośrednie (problemy z oddychaniem i infekcjami dróg oddechowych u zwierząt ze spłaszczoną twarzoczaszką - persy, mopsy, boksery, buldogi, buldożki francuskie, pekińczyki, czy problemy z kręgosłupem u zwierząt z długim tułowiem i krótkimi nogami - jamniki, bassety), a nieraz pośrednie (np. problemy z agresją u cocker spanieli).
Podobnie rzecz się ma z handlem zwierzętami (pozaludzkimi, przeznaczanymi na domowych pupili - precyzyjnie rzecz ujmując): również istnieje w powszechnej świadomości podział na handel dobry i handel zły, przy czym linia podziału nie jest zawsze dokładnie w tym samym miejscu.
Generalnie rzecz ujmując, obywatele oraz, niestety, wiele organizacji zajmujących się zwierzętami nie ma nic przeciwko handlowi zwierzętami jako takiemu. Wchodzi w to zatem zgoda na hodowanie, import, eksport, przetrzymywanie zwierząt przeznaczonych na handel u hodowców i pośredników, a następnie czynienie ze zwierząt przedmiotu aktu kupna sprzedaży, niejednokrotnie z możliwością reklamacji "towaru". Powszechnym widokiem są gady pozamykane w terrariach, ptaki w klatkach, dziesiątki świnek morskich, królików, myszy i innych ssaków utkanych w terrariach czy klatkach w sklepach zoologicznych, a potem w domach ludzi, którzy mieli ochotę trzymać i oglądać zwierzę o konkretnych gabarytach, kształtach i kolorze. I to wszystko to handel "dobry". Najczęściej.
Handel zły jest dopiero wtedy, gdy w misce zwierzęcia uwięzionego w terrarium czy klatce nie ma wody, albo gdy sprzedawany zaczyna być w sklepie gatunek, który dotąd sprzedawany tam nie był, np. psy czy koty.
Na gazeta.pl pojawił się artykuł Szczeniak ze sklepowej półki? Tylko nieetyczne
Czy sprzedaż szczeniąt w sklepie zoologicznym to dobry sposób na biznes? Obrońcy zwierząt i hodowcy uważają, że to skandal. Bo nawet, jeśli psiaki mają w ogromnym sklepie dobre warunki, to na noc zostają w nim same. No i nie wiadomo tak naprawdę, skąd zwierzęta pochodzą
Dlaczego za serce łapią szczeniaki zamknięte w zagrodzie, a widok papug w klatkach nikogo nie wzrusza? A nawet jeśli wzruszenia brak, to w sukurs powinien przyjść rozum.
Sklepy Aquael Zoo istnieją w kilkunastu miastach w kraju. Przeważnie działają przy centrach handlowych - w Płocku przy Auchan, w Zgorzelcu przy Realu, w Gdańsku przy Galerii Przymorze. Można w nich znaleźć produkty do pielęgnacji zwierząt, akwaria, terraria, książki specjalistyczne, sprzęt wędkarski.
Sprzęt dla osób, które zrobiły sobie hobby z nabijania ryb (wodnych kręgowców z rozwiniętym centralnym układem nerwowym) na haczyk i zabijania ich przechodzi tu niezauważony. Pewnie dlatego, że ryby nie mają takiego głosu jak szczeniaki.
W sklepach tych kupimy także najróżniejsze zwierzęta. Od ryb, przez gryzonie, ptaki aż po psy i koty. Oczywiście, jak podkreślają przedstawiciele firmy Aquael, te ostatnie zwierzęta są wyłącznie rasowe.
To ma być argument przemawiający za firmą Aquael? Z wieloma rasami łączą się przecież dolegliwości i choroby.
- Chciałam zawiadomić o maltretowaniu szczeniaków - w ten sposób zaczęła rozmowę z nami Anna Dziewulska. Wraz z mężem odwiedziła sklep ponad tydzień temu i to, co zobaczyła, przyprawiło ją o ciarki na plecach. - Przy wejściu zauważyliśmy zagrodzony plac dla szczeniaków - opowiada pani Anna. - Były trzy pieski: jamnik, shih tzu i york. Zagrodzona powierzchnia miała wymiary około dwóch na trzy metry, a wysokość siatki około pół metra, także wszyscy wchodzący do sklepu mogą je swobodnie głaskać. W środku stały trzy miski i dwie kuwety ze żwirkiem. Zauważyliśmy, że w żadnej z misek nie było wody. Zwróciłam na to uwagę ekspedientce. Była oburzona, co im doleje - wszystko wypijają. Uparłam się, żeby im dolała jednak tej wody. Jak im dolewała, to mało się nie pozabijały, skakały do butelki, w której niosła wodę. Od razu wypiły całą miskę. Byliśmy wstrząśnięci zdarzeniem.
Kobieta dodaje, że psiaki wyglądały na wystraszone, a jeden z nich przez większość czasu siedział w kącie. - Interweniowaliśmy w siedzibie firmy Aquael - opowiada Anna Dziewulska. - Pani Brzezińska zobowiązała się do interwencji w tej sprawie.
Szkoda, że ciarki nie przechodzą na widok jakichkolwiek zwierząt przetrzymywanych i sprzedawanych w sklepach zoologicznych. Tych wszystkich ssaków, gadów, ptaków i ryb, które wegetują w terrariach, klatkach czy akwariach najpierw u hodowców, potem u pośrednika, aż w końcu u właścicieli. Szkoda, że ciarki nie przechodzą na widok jamnika, który, więcej niż prawdopodobne, będzie miał w przyszłości problemy z kręgosłupem. Szkoda, że ciarki nie przechodzą na myśl ile domów te wszystkie wyhodowane zwierzęta zajmą zwierzętom ze schronisk czy ulicy.
Poprosiliśmy o opinię hodowcę z ponad 30-letnim doświadczeniem. Marek Juchniewicz prowadzący w Sopocie hodowlę jamników "Santander" tłumaczy, że w sumie nie ma nic złego w kontakcie szczeniąt z dużą liczbą ludzi (jak jest w sklepie), ale...
- Zależy, jaki to kontakt - podkreśla Marek Juchniewicz. - W porządku, jeśli klienci tylko głaszczą psa. Ale często ludzie tarmoszą zwierzę, dziecko może niechcący włożyć mu palec do oka, a to już bulwersuje. Ale to skandal, jeśli psy na noc zostają same w sklepie.
A czy to nie skandal hodować psy rasy, których wygląd jest dla nich takim obciążeniem zdrowotnym? A czy to w porządku prowadzić hodowlę psów, gdy schroniska są pełne?
Hodowca nie kryje oburzenia, kiedy mówimy mu, za ile można kupić szczenię w płockim sklepie. Jamnika za 0,5 tys. zł, yorka za 1,2 tys. zł, a shih tzu za 1,3 tys. zł.
Bo za te same rasy z rodowodem płaci się zdecydowanie więcej. Odpowiednio: 1,5 tys. zł, 2 tys. zł i 2,5 tys. zł.
Cóż jest w tych cenach tak oburzającego? Ich konkurencyjność? Zapytałabym raczej - z czego biorą się ceny, które hodowca uważa za prawidłowe? Oraz dodatkowo - jak łatwo w ferworze gotówkowych rozliczeń umyka rzecz podstawowa: etyczność handlu zwierzętami.
Ale przynajmniej nabywca ma udokumentowane pochodzenie zwierzęcia, wie, kim byli jego rodzice i, co najważniejsze, ma pewność, jaki charakter będzie miał pies, gdy dorośnie.
Czyżby hodowca miał stałe łącze z wróżką? A co jeśli przewidywania odnośnie charakteru się nie sprawdzą? Reklamacja i wymiana, jak na uczciwego handlowca przystało? (naturalnie z pominięciem "drobnej" różnicy jaka występuje między żywym zwierzęciem, a telewizorem)
Maria Szygoska, prezes płockiego koła Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami opowiada, że była w Aquael Zoo w Płocku i widziała warunki, w jakich są tam przetrzymywane psiaki. Jej zdaniem, są dobre.
- Nie to, co np. na naszej giełdzie samochodowej - porównuje prezes TOnZ-u. - Tam psy i koty siedzą w mikroskopijnych klatkach czy kartonach. Ale wracając do sklepu Aquael: szczenięta, kiedy tam byłam, miały wodę, wisiała kartka z napisem, żeby ich nie dotykać. Mimo wszystko uważam, że handlowanie psami w sklepie jest mało etyczne.
Tu mamy nierozemocjonowaną reakcję na temat warunków. Nie wiem zatem skąd płynie wniosek, że handlowanie psami w sklepie jest mało etyczne. Że psami? (a innymi zwierzętami ok?) Że w sklepie? (przecież zastane warunki p.Szygoska oceniła jako dobre).
Maria Szygoska tłumaczy, że jeśli chcemy mieć pewność, jakiego psa kupujemy, warto udać się do prawdziwego hodowcy. - Tylko rodowód daje pewność co do tego, jaki charakter będzie miał pies. I że np. labrador, rasa wyjątkowo łagodna, nie wyrośnie na agresywne zwierzę - tłumaczy.
I znowu mamy gorącą linię z wróżką. A przecież rodowód nie daje żadnej pewności, co najwyżej zwiększa prawdopodobieństwo.
Elżbieta Popczuk, członek płockiego oddziału Związku Kynologicznego: - Jestem w szoku, jeszcze nigdy nie spotkałam się z sytuacją, żeby szczenięta można było kupić w sklepie. Nie podoba mi się to. Po pierwsze dlatego, że psy są zostawiane same na noc. Po drugie - przychodzi tam mnóstwo klientów, obcych osób, a to odbija się na psychice zwierząt. Poza tym często taki sklep odwiedzają rodzice z dziećmi, które pod wpływem emocji chcą mieć w domu pieska. I rodzic, bez przemyślenia, kupuje, a potem zwierzę może wylądować na ulicy, bo się znudzi. Nie bez znaczenia jest także możliwość kontaktu z hodowcą, od którego można m.in. uzyskać informacje o rodzicach szczenięcia. A kupując psa w sklepie, bez rodowodu, takiej możliwości nie mamy.
A inne zwierzęta nie są zostawiane same na noc w sklepie? Czy aby na pewno w tym leży problem? Hodowanie wielu ras również odbija się na psychice zwierząt, ale rozumiem, że należąc do Związku Kynologicznego o tym się raczej mało mówi. Nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni, hodowczyni przedstawia sprzedaż sklepową psów czy kotów jako źródło wszelkiego zła, podczas gdy same hodowle w podobnym stopniu wpływają na przedmiotowy i roszczeniowy stosunek do zwierząt: chcę mieć zwierzę o określonym charakterze, gabarytach i urodzie, idę i kupuję. Coś się nie zgadza z opisem - oddaję, żądam zwrotu pieniędzy albo wymiany na "egzemplarz" bardziej odpowiadający moim oczekiwaniom, względnie dyskretnie pozbywam się niechcianego "sprzętu" gdzieś na terenie mało zabudowanym.
Oprócz uprzedmiotawiania zwierząt jest jeszcze drugi, rzadko przywoływany argument: hodowanie i sprzedaż zwierząt zdecydowanie przyczyniają się do zwiększania bezdomności zwierząt. Wszem i wobec propaguje się kastrację i sterylizację - jako główny sposób ograniczania bezdomności (z tendencyjnym pokazywaniem samych zalet). Równie głośno powinno się jak sądzę propagować adopcję (realną i wirtualną) jako jedyny właściwy sposób wchodzenia w relację ze zwierzęciem. Polecanie hodowli (zamiast pseudo hodowli) i "dobrego" handlu (zamiast "złego" handlu) jest przykładaniem ręki do zajmowania domów dla potrzebujących, bezdomnych zwierząt.