Dzięki za wymianę poglądów. Spróbuję się do nich odnieść.
gzyra napisał(a):Trudno mi oceniać jak bardzo skuteczne są kampanie odwołujące się do erotyki, jeśli połączone są z humanitarnym przekazem. PETA stosuje to od wielu lat w ramach kampanii antyfutrzarskich i prowege i chyba nie widać jakichś oszałamiających sukcesów. Nie mam wątpliwości, że tym sposobem skutecznie można przebić się do mediów, ale co z tego wynika, to już inna rzecz.
(...)
Tylko nie wiem, czy to prowadzi do wegetarianizmu jako takiego, czy raczej do nieznacznie większego zainteresowania warzywkami. Bo to trochę co innego - dołożyć do posiłku szparaga (a pamiętacie, jak ona tym szparagiem...), dynię czy brokuła, a wyrzucić definitywnie i trwale mięso z talerza.
Czyli zgadzamy się co do problematycznej skuteczności takich kampanii. Moim skromnym zdaniem, jeśli nawet kogoś przekonają, to tacy zwabieni na erotykę wegetarianie mogą jak chorągiewka na wietrze zmienić decyzję i na przykład zacząć zażywać jakiś preparat ze specjalnie zabijanych w tym celu zwierząt, jeśli ktoś zasugeruje, że specyfik taki zwiększa potencję. Albo otrzymamy wegetarian w rodzaju tych od „happy meat”, którzy szukają tylko wymówki, żeby wrócić do mięsa.
Przy całej sympatii, jaką mam dla PETA, pomysł z erotyką uważam za kompletnie nietrafiony. Próbują wyeliminować jedno zło (dręczenie zwierząt), promując inne, tym razem niby nieszkodliwe, bo ukryte pod płaszczykiem przyjemności - więcej o tym poniżej.
Jeśli chcą dotrzeć do ludzi, powinni odwoływać się do ich współczucia, nagłaśniając okrutne traktowanie zwierząt. Do tych, którzy zwierzętom zbytnio nie współczują, może trafi argument energochłonności przemysłu mięsnego i grożących planecie problemów ekologicznych. Wreszcie tym, których i to nie wzrusza, bo troszczą się głownie o siebie, można przedstawiać jako wzór znanych sportowców-wegetarian, bo ci są postrzegani jako symbol tężyzny fizycznej. Zresztą część tych działań PETA na pewno już realizuje i to jest właściwa droga.
gzyra napisał(a):Za te sex-kampanie PETA najmocniej obrywa chyba od wegan-abolicjonistów, przynajmniej ja stamtąd widzę najwięcej ataków (ale nie patrzę wszędzie). Francione jeździ po sex-PETA przy wielu okazjach, a za nim inni.
Myślę, że jednak sporo osób ma własne zdanie i nim się kieruje. Nie znamy opinii tzw. zwykłych ludzi, ale przypuszczam, że wielu będzie zdegustowanych, widząc bratanie się PETA z gwiazdami pornografii.
gzyra napisał(a):Byłoby fajnie, gdyby dziewczyny powiedziały jak odbierają np. ten ostatni spot PETA. Skoro - jak twierdzą niektórzy - jest seksistowski, to powiedzmy dlaczego taki jest. I proszę się nie zasłaniać stwierdzeniem, że "to oczywiste", bo gwarantuję, że nie dla każdego.
No właśnie - dobrze byłoby usłyszeć opinię dziewczyn i kobiet, szczególnie takich, które mają już jakieś doświadczenia wynikające z niewierności partnerów i nadmiernego skupienia na seksie.
gzyra napisał(a):Erotyka i pornografia to nie to samo.
Pisząc o erotyce, miałem na myśli branżę erotyczną - wydawnictwa w rodzaju Playboy, bo i z nim podobno PETA ma powiązania. Czasami od takich „subtelnych” materiałów się zaczyna kontakt z publikacjami erotycznymi, a kończy się na Internecie, gdzie jest już wolna amerykanka i można znaleźć wszystko.
gzyra napisał(a):Nie wiem czy dobrze to czytam, ale sugerujesz, że erotyka/ciało/namiętności pokazywane publicznie mogą być chorobotwórcze.
Owszem, są szkodliwe i to na różne sposoby. Człowiek - głównie mężczyzna - zaczyna się „nakręcać" i to w złą stronę. Traktuje kobiety przedmiotowo, jako środek zaspokojenia swoich potrzeb. Traci czas, energię i
niemałe nieraz pieniądze, które mógłby poświęcić choćby na akcje mające na celu pomoc ludziom czy zwierzętom. Może mieć problemy rodzinne, bo kto chciałby mieć partnera, który ciągle rozgląda się za innymi albo nawet zdradza (zdrada jest przyczyną
1/4 rozwodów w Polsce). Zresztą wystarczy poczytać relacje. Strony, które wymieniłem, rzeczywiście odwołują się do religii, ale na przykład
ta strona zawiera trochę odnośników do źródeł niezwiązanych z religią, takich jak Onet i Gazeta Wyborcza. Na
tym forum widać spory ruch - o czymś to chyba świadczy.
Nie twierdzę, że każdy, kto korzysta z publikacji erotycznych, automatycznie stanie się maniakiem seksualnym. Wiele osób ma na szczęście hamulce. Ale prawdopodobieństwo znacznie rośnie – tak samo jak człowiek okazyjnie palący papierosy nie musi od razu zostać nałogowym palaczem, lecz ma dużo większe szanse.
gzyra napisał(a):w końcu ludzie uzależniają się od wielu rzeczy, nawet od czytania forów dyskusyjnych.
Zgoda, tylko że pornografia ma szczególnie mocne oddziaływanie, bo wykorzystuje jeden z najsilniejszych popędów człowieka.
gzyra napisał(a):Nie ma nic złego w podziwianiu piękna ludzkiego ciała, to wspaniałe uczucie móc go podziwiać i być podziwianym. Wszystko chyba zależy od tego, jak się to publicznie pokazuje, komu się pokazuje i czy ktokolwiek może z tego powodu cierpieć.
Może to być wspaniałe uczucie, ale niestety nie wszystkim jest dane. Łatwo mówić o podziwianiu, jeśli jest się atrakcyjnym fizycznie. Co jednak powiedzą osoby, które
nie miały tyle szczęścia? Najlepiej żeby piękno swoich ciał podziwiali wzajemnie małżonkowie, w atmosferze intymności. Być może to miałeś na myśli. Ale atrakcyjność fizyczna nie jest towarem na sprzedaż albo czymś, z czym należy się publicznie obnosić, choćby w celu ratowania zwierząt. I tak powszechny jest kult wyglądu – modelki i gwiazdy show-businessu śmiało wykorzystują swoje walory wizualne w celu zdobycia popularności, a sporo nastolatków wyznaje pogląd „im ładniej wyglądasz i chętniej to pokazujesz, tym więcej jesteś wart(a)” (wystarczy zajrzeć chociażby na
Fotka.pl). Czy ktoś przez to cierpi? No właśnie. Osoby mniej atrakcyjne czy niepełnosprawne mogą czuć się ludźmi gorszej kategorii i mieć problemy z nawiązywaniem kontaktów (więcej na ten temat w
tym artykule). Na swoją atrakcyjność mamy znikomy wpływ. Nie jest niczyją zasługą, że ma takie czy inne walory, ani nie jest niczyją winą, że ich nie ma. Jeśli mamy za coś podziwiać ludzi, to raczej za rzeczywiste zasługi, na które zapracowali.
gzyra napisał(a):Strony, które podałeś, są robione przez wyznawców religii, która od dawien dawna ma
problem z akceptacją ciała, namiętności i radości, jaką można z nich czerpać. Można argumentować przeciwko wykorzystywaniu seksu w kampaniach na rzecz wegetarianizmu, ale argument "grzeszności ciała" nie jest poważny.
No cóż, nie jestem fundamentalistą religijnym, a w kościele bywam może raz na kilka lat. Mimo to spróbuję opisać, jak wygląda „zdroworozsądkowe” podejście religii do cielesności (które chyba reprezentuje między innymi
Szymon Hołownia. Seks jest środkiem służącym budowaniu więzi uczuciowej w małżeństwie i powoływaniu do życia potomstwa, ale nie metodą wyżycia się w dowolnym czasie i kompletnie bez żadnych konsekwencji. Stąd wykluczenie antykoncepcji i aborcji, które popieram. Rzeczywiście jest powszechny pogląd, jakoby religia zabraniała wszystkiego, co zmysłowe, a temat seksualności był kategorycznie zakazanym tabu. Tymczasem już dość dawno temu Jan Paweł II (wtedy jeszcze Karol Wojtyła) napisał książkę
Miłość i odpowiedzialność (pełny tekst
tutaj), gdzie szczegółowo potraktował tę sprawę (w niektórych miejscach nawet z precyzją seksuologa). Pozwolę sobie tylko zacytować kilka fragmentów:
Na dalszą metę potrzeba wychowania seksualnego, i to potrzeba go wciąż. Najważniejszym zaś punktem tego wychowania jest urobić przekonanie: druga osoba jest stroną ważniejszą niż ja. Przekonanie takie nie zrodzi się nagle i z niczego na gruncie samego współżycia cielesnego. Może ono być tylko i wyłącznie wynikiem integralnego wychowania miłości. Samo współżycie seksualne nie uczy miłości, ale miłość - jeśli jest prawdziwą cnotą - okaże się nią również w małżeńskim współżyciu seksualnym.
Małżeństwo nie może sprowadzać się do pożycia fizycznego, potrzebuje klimatu uczuciowego, bez którego cnota - i miłość, i czystość - staje się trudna do urzeczywistnienia.
Takiej czułości ogromnie wiele potrzeba w małżeństwie, w całym tym wspólnym życiu, gdzie przecież nie tylko „ciało” potrzebuje „ciała”, ale przede wszystkim człowiek potrzebuje człowieka.