Post 17 lut 2012, o 16:42

Re: Czy kawa i herbata to trucizny?

JTwierdzenie, że ma to coś wspólnego z tzw. mądrością organizmu jest bardzo naciągane choćby dlatego, że organizm tej samej kobiety może mieć awersję na kawę i zachcianki na coś bardzo niezdrowego. Stanowisko ADA tak podsumowuje tę sprawę:

Food cravings and aversions are very common during pregnancy (103), (104). Some of the most commonly craved items are chocolate, citrus fruits, pickles, chips, and ice cream. The most common aversions are to coffee, tea, fried or fatty foods, highly spiced foods, meat, and eggs.


Trudno na tej podstawie posądzać organizmy kobiet XXI wieku o jakąś przyrodzoną mądrość, która może zastąpić solidną wiedzę dotyczącą żywienia czy medycyny.


Ja wprawdzie w ciąży nie jestem, ale odniose sie do tego twierdzenia, że nie ma sensu ufać organizmowi. Weganuję od maja, od tego czasu przeczytałam mnóstwo dokumentów o zbilansowanej wegańskiej diecie, miałam konsultację u dietetyczki, która po przeanalizowaniu mojej diety stwierdziła że za mało w niej żelaza o prawie połowe. Więc starałam sie jeść wszystkie posiłki w towarzystwie warzyw ze względu na witamine C, nie popijac niczego kawa ani herbata, jadłam sporo natki pietruszki itd. Moi bliscy oczywiście powtarzali że wpadne w anemie na takiej diecie i w końcu chyba sama w to uwierzyłam. Wiec starałam się do tego nie dopuścić i niemal rygorystycznie stosować sie do zasad, które podała mi dietetyczka i fachowa literatura. Nie zawsze miałam ochote na warzywa do ziemniaków z kotletem sojowym, nie zawsze brakowało mi natki pietruszki w zupie, ale robiłam to z rozsądku

Niedawno zrobiłam morfologie z żelazem, cynkiem i B12+ próby wątrobowe. Na wyniki cynku czekam jeszcze, morfologia i wszystko w dobrej normie, a żelazo.... 164 przy normie max: 145. Teraz musze popijać posiłek jeden herbatą, bo lekarz powiedział ze takie wysokie żelazo wcale nie jest zdrowe.

Wydaje mi sie że gdybym jednak troche bardziej kierowała sie intuicja i smakiem to żelazo nie wyszłoby poza ramki:) Mam wrażenie że podświadomie bałam sie jakichs niedoborów i jadłam wiecej niż musiałam. Na pewno wpływ na to miała rodzina, która od poczatku panikowała że sie wykończe na takim jedzeniu.

I na koniec żeby nie było: Konsultacja z dietetyczką była dla mnie bardzo, bardzo cenna, dowiedziałam sie kilku rzeczy, na które sama bym nie zwróciła uwagi, uważam że piramida żywienia jest bardzo pomocna, ale chyba jednak warto troche zluzować czasami i po prostu przemysleć: na co mam teraz ochotę? Wierze że można odróżnic zachcianki od prawdziwej potrzeby organizmu. Jedno czego trzymałabym sie restrykcyjnie to wapń i omega 3 - po prostu łatwo o nich zapomnieć w diecie