Naturalne vs. nienaturalne
argumentum ad naturam lub appeal to nature
A teraz szpileczki Michała:
OK, przyznaję się. Nie cierpię negacjonistów i rewizjonistów, którzy przez cały czas starają się przepisać naszą rzeczywistość tak, aby pasowała do ich ideologii czy religii. Zasadniczo są trzy grupy negacjonistów, których nie cierpię najbardziej i na których widok ściska mnie w gardle. Są to (kolejność przypadkowa) ludzie, którzy negują: fakt historyczny Holocaust, fakt ewolucji oraz potrzebę suplementowania witaminy B12 przez wegetarian. Kilka słów o tej ostatniej grupie. To, że ich nie cierpię już ustaliliśmy. Jestem uczestnikiem kilku for dyskusyjnych dla wegetarian, bo chcę wiedzieć co moi bracia i siostry w diecie myślą i mówią. Taki ze mnie ciekawy świata człek. Niestety, i to niestety przez wielkie "N", jak bumerang powraca dyskusja o tym czy wegetarianie muszą brać B12 czy nie. Cały czas wracają te same bzdurne hasła o cukrze, kiszonkach, papierosach, kawie, chlorowanej wodzie i tysiącach innych rzeczy, które zaciemniają tylko całą jakże prostą sprawę. Wytłumaczę Wam teraz w kilku zdaniach o co tu tak naprawdę chodzi, podamy sobie ręce i zajmiemy się swoim życiem, OK? Wegetarianizm nie jest dietą, na której nasz gatunek ewoluował* i w związku z tym wiążą się z nim pewne niedoskonałości, które możemy w łatwy i tani sposób skorygować stosując m.in. suplementację. No patrzcie, zmieściłem się w jednym zdaniu. Nie bolało, prawda? Na to pewnie wiele osób szeroko otworzy oczy i zapyta: To wegetarianizm nie jest naturalny? Pozwólcie, że powtórzę jeszcze raz - nie do cholery! Dla osób, którym właśnie zburzyłem główny argument za byciem wegetarianinem przytaczam krótki cytat z książki "Moralne zwierzę" Roberta Wrighta (podkreślenie moje):
"Jest rzeczą 'naturalną', czyli 'akceptowaną' przez dobór naturalny, że mężczyzna zabija kochanka swojej żony. W takim samym sensie 'naturalny' może być gwałt. 'Naturalna' z pewnością jest troska, by nasze dzieci były nakarmione i ubrane. Większość ludzi ocenia jednak takie zjawiska na podstawie ich skutków, a nie genezy. I słusznie!"
'Naturalne' (w sensie biologicznym) nie znaczy 'dobre' (w sensie moralnym). Wegetarianizm oceniany z tej perspektywy choć wymaga suplementacji nie jest niczym złym. Jeśli możemy zapobiec ogromnemu cierpieniu i przedwczesnej śmierci zwierząt stosując "nienaturalny" środek jakim jest wegetarianizm, zróbmy to! (mp)
* Krótka recenzja książki Konarzewskiego, którą Michał napisał dla vege.pl: "Prof. Marek Konarzewski, kierownik Zakładu Ekologii Zwierząt w Instytucie Biologii Uniwersytetu w Białymstoku, zabiera nas w fascynującą podróż w przeszłość naszego gatunku, a właściwie jego diety. Opierając się najnowszych badaniach z zakresu genetyki, fizjologii, biochemii, anatomii, paleontologii, archeologii, ekologii i etnologii autor przedstawia nam zmieniający się obraz nawyków żywieniowych człowieka i jego przodków. Książka napisana jest w sposób bardzo przystępny i zrozumiały, nawet dla czytelnika-laika i stanowi przykład najlepszego rodzaju literatury popularno-naukowej. Wegetarian może zainteresować fakt, iż „Na początku był głód” polemizuje z twierdzeniem o roślinożerności naszego gatunku i udowadnia jego wszystkożerną naturę, bez deprecjonowania samego wegetarianizmu. Wspaniała lektura".
oraz
Jeszcze tylko małe postscriptum do mojej wypowiedzi na temat naturalności wegetarianizmu. Przypomniałem sobie o eseju pt. "O tym, co naturalne"1 autorstwa profesora antropologii i języka angielskiego Mary Catherine Bateson. Oto fragment:
"W ostatnich czasach sytuacja dodatkowo się skomplikowała, ponieważ coraz więcej obiektów i przedmiotów - od środków spożywczych, poprzez tekstylia do cząstek i związków chemicznych - określamy jako naturalne lub nienaturalne (...). W ten sposób wyznacza się coraz bardziej nieostre granice dziedziny tego, co naturalne, wzmocnione dodatkowo niewypowiedzianymi sądami wartościującymi".
Gdy ktoś dzisiaj mówi o czymś, że jest 'naturalne' najczęściej wyraża sąd wartościujący, gdzie 'naturalność' jest synonimem 'dobra'. To jedno słowo kończy dyskusję. Problem w tym, że tak naprawdę nic ono nam nie tłumaczy ponieważ "natura nie jest czymś, co może mieć koniec albo może być zastąpione, tak samo, jak nie można poza nią wyjść. W istocie wszystko jest naturalne; gdyby nie było naturalne, toby nie istniało". Przeciwieństwem naturalności (natural) jest nadnaturalność (supernatural), a nie trudna do zdefiniowania nienaturalność. Do sfery nadnaturalnej przynależą takie byty jak bóstwa, duchy, zjawy, a nie dodatki do żywności czy witaminy wytworzone w laboratorium.
Jak zauważa Bateson przez określenie czegoś jako 'naturalne' często mamy na myśli, że coś jest "nie tknięte ludzkim działaniem". I tu także pojawia się problem ponieważ jeśli przyjmiemy właśnie taką definicję 'naturalności' to okaże się, że "trudno będzie znaleźć coś naturalnego":
"Jeśli 'naturalne' znaczyć ma zatem 'nie tknięte ludzkim działaniem', to również w sklepach nie ma czegoś takiego, jak 'naturalna żywność'. Większość roślinnych produktów spożywczych została wytworzona dzięki selektywnej, prowadzonej od wieków, uprawie. W ten sposób przekształcono rośliny dziko żyjące w uprawne - selekcjonując ich odmiany w zależności od potrzeb człowieka. Ponadto większość produktów spożywczych jest przetwarzana i transportowana w skomplikowany sposób, przy użyciu zaawansowanej technologii. Przecież tofu nie rośnie na drzewach. Praca rolnika czy farmera jest ciężka i wymaga dużych umiejętności - natura nie robi nic sama. Oczywiście ważną rzeczą sprawą są wysiłki podejmowane w celu wytwarzania żywności bez szkodliwych nawozów chemicznych czy preparatów owadobójczych. Byłoby jednak wskazane znalezienie sposobu mówienia o tych sprawach bez nonsensownego i sprzecznego wewnętrznie użycia terminów takich jak 'naturalny' czy 'organiczny' (czym byłyby rośliny uprawne, gdyby nie były 'organiczne'?)".
Bateson, naturalnie, ma rację! (mp)
1 "Jak to jest? Naukowy przewodnik po Wszechświecie", red. J. Brockman, K. Matson, Wyd. CiS, Warszawa 1997, seria: Nauka u Progu Trzeciego Tysiąclecia.