To nie jest mój worek!
Niepotrzebnie przeczytałem dziś tekst "POP-pocieszanie", bo znów się okazało, że jestem w worku, do którego się nie wybierałem. To nie jest mój worek! Protestuję!
"Gdy mówimy "New Age" (albo zamiennie: Nowa Era), jak z kapelusza wyskakują wszelkiej maści szamani, jogini, trenerzy duchowi. A za nimi dym kadzidełek, dźwięk bębenków i kołatek. Weganie, buddyści, nihiliści. Przywykliśmy twierdzić, że jest to ruch, który z jednej strony przypomina groch z kapustą, a z drugiej supermarket, z którego każdy może wynieść wszystko to, na co ma ochotę. Jedni widzą w nim szarlatanerię, inni jedyną możliwość dotarcia do sensu, poznania siebie, dotknięcia sfery sacrum, której nie dają tradycyjnie ukonstytuowane religie, zachwaszczone przez kościelne prawa i dogmaty".
Ależ owszem, na studiach zachłysnąłem się tym grochem z kapustą, czytałem z przejęciem Fritjofa Caprę, Gary Zukava i Krishnamurtiego, nawet mnie to - że się tak wyrażę - ubogaciło, ale już to przełknąłem, przetrawiłem i wydaliłem (w większości, bo jest to pokarm bogato-resztkowy). Zdaję sobie sprawę, że są różni weganie, tacy, siacy i jeszcze inni. I pewnie jest to normalne. Znam ich, spotkałem, czytałem co piszą: tych od Codex Alimentarius, od szczepionek, od niezdrowej soi, od enzymów, od fatamorganicznej B12, od magii we wszystkich kolorach tęczy, a nawet takich, którzy za znęcanie się nad zwierzętami z chęcią znęcaliby się nad znęcającymi się, czyli nad zwierzętami. Ale znam też wegan, którzy do tego wszystkiego nie pasują i za cholerę nie mogą się przebić i zapracować na inny, osobny worek. Tak, osobny worek. Bo niezależnie od wspólnego odruchu przyzwoitości wobec zwierząt, to ja mam z wieloma weganami kompletnie inną wizję świata, inaczej go rozumiem i inaczej widzę swoje miejsce w nim. Nie umiem uznać tego za błahe różnice, nic na to nie poradzę i nawet nie chcę.
Chciałbym, żeby weganizm był postrzegany jako nowoczesny, racjonalny wybór, pełen emocji i pasji, ale i sceptycyzmu. Taka postawa wydaje mi się pełna, kompletna. Wiem, że jest trudna. Chciałbym, żeby weganizm kojarzono z argumentami, a nie z dymem, transem, mamrotaniem i wiarą w cuda. Złośliwi powiedzą: koleś pewnie nie chce, żeby weganizm kojarzył się z tolerancją. Odpowiedź brzmi: nie planuję niczyjej eksterminacji, bo weganizm moim zdaniem jest ruchem głęboko pokojowym. Jeśli cokolwiek bolesnego proponuję, to dyskusję i edukację.
"Gdy mówimy "New Age" (albo zamiennie: Nowa Era), jak z kapelusza wyskakują wszelkiej maści szamani, jogini, trenerzy duchowi. A za nimi dym kadzidełek, dźwięk bębenków i kołatek. Weganie, buddyści, nihiliści. Przywykliśmy twierdzić, że jest to ruch, który z jednej strony przypomina groch z kapustą, a z drugiej supermarket, z którego każdy może wynieść wszystko to, na co ma ochotę. Jedni widzą w nim szarlatanerię, inni jedyną możliwość dotarcia do sensu, poznania siebie, dotknięcia sfery sacrum, której nie dają tradycyjnie ukonstytuowane religie, zachwaszczone przez kościelne prawa i dogmaty".
Ależ owszem, na studiach zachłysnąłem się tym grochem z kapustą, czytałem z przejęciem Fritjofa Caprę, Gary Zukava i Krishnamurtiego, nawet mnie to - że się tak wyrażę - ubogaciło, ale już to przełknąłem, przetrawiłem i wydaliłem (w większości, bo jest to pokarm bogato-resztkowy). Zdaję sobie sprawę, że są różni weganie, tacy, siacy i jeszcze inni. I pewnie jest to normalne. Znam ich, spotkałem, czytałem co piszą: tych od Codex Alimentarius, od szczepionek, od niezdrowej soi, od enzymów, od fatamorganicznej B12, od magii we wszystkich kolorach tęczy, a nawet takich, którzy za znęcanie się nad zwierzętami z chęcią znęcaliby się nad znęcającymi się, czyli nad zwierzętami. Ale znam też wegan, którzy do tego wszystkiego nie pasują i za cholerę nie mogą się przebić i zapracować na inny, osobny worek. Tak, osobny worek. Bo niezależnie od wspólnego odruchu przyzwoitości wobec zwierząt, to ja mam z wieloma weganami kompletnie inną wizję świata, inaczej go rozumiem i inaczej widzę swoje miejsce w nim. Nie umiem uznać tego za błahe różnice, nic na to nie poradzę i nawet nie chcę.
Chciałbym, żeby weganizm był postrzegany jako nowoczesny, racjonalny wybór, pełen emocji i pasji, ale i sceptycyzmu. Taka postawa wydaje mi się pełna, kompletna. Wiem, że jest trudna. Chciałbym, żeby weganizm kojarzono z argumentami, a nie z dymem, transem, mamrotaniem i wiarą w cuda. Złośliwi powiedzą: koleś pewnie nie chce, żeby weganizm kojarzył się z tolerancją. Odpowiedź brzmi: nie planuję niczyjej eksterminacji, bo weganizm moim zdaniem jest ruchem głęboko pokojowym. Jeśli cokolwiek bolesnego proponuję, to dyskusję i edukację.